poniedziałek, 9 stycznia 2012

Viva quinoa!


Jak już wcześniej wspomniałam,mam plan na zwiększenie ilości białka w diecie.Nie twierdzę,że weganom go brakuje w zrównoważonej diecie,o niee!. Jednak, przy dodadkowym wysiłku fizycznym i chęci zwiększenia masy mięśniowej nie zaszkodzi zwiększyć ilości spożywanych protein. I konsekwentnie wzbogacam dietę różnymi,bogatymi w białko produktami. Był seitan z niezbyt zdrowym glutenem, ostatnio zrobiłam też placki soczewicowe,duużo tofu. Dzisiaj przyszła pora na panią z Peru-quinoa!
Słyszałam o niej już jakiś czas temu,ale to Maddy http://mniammniamvege.blogspot.com nauczyła mnie prawidłowo wymawiać jej nazwę,haha. Przewijała się też przez amerykańskie blogi i fora o wegańskiej kulturystyce i fitnessie,które czytuję od czasu do czasu.
Quinoa,zwana też komosą ryżową jest pseudozbożem wyróżniającym się wysoką ilością wartościowego białka.Ponadto,jest źródłem manganu,magnezu,żelaza. W kuchni ma szerokie zastosowanie,można ją spotkać w postaci ziaren,poppingu,czy też płatków. Ja zakupiłam ziarna w eko sklepie,niestety, nie należą one do tanich (8pln za 250g). Jednak quinoa zachowuję się trochę,jak kasza i lekko pęcznieje podczas gotowania. Przed gotowaniem należy ją przepłukać,ponieważ jest ona pokryta gorzkim w smaku związkiem chemicznym-saponiną. Ziarna doprowadzamy do wrzenia i gotujemy około 15 minut. Quinoa zachwyciła mnie nie tylko swoimi właściwościami,smakiem ale i transformacją,której dokonuje podczas gotowania ;) Staje się lekko przezroczysta, przypomina małe ślimaczki -wyraźne stają się "ogonki",które są spiralne i tak na prawdę,są kiełkami.
Postanowiłam na początek upiec muffiny z tym pseudozbożem!
To w połowie fristajl,ale wyszło całkiem całkiem.
SKŁADNIKI:
*1 szklanka mleka roślinnego
*1 szklanka mąki pszennej
*1/2 szklanki mąki sojowej
*1/3 szklanki oleju
*1/2 szklanki cukru trzcinowego
*1łyżeczka proszku do pieczenia
*maleńka szczypta soli
*1/2 łyżeczki sody
*quinoa (należy ją ugotować-odmierzyłam pół szklanki suchych ziaren,gotowałam w małej ilości wody przez 15 minut,następnie odcedziłam i ostudziłam)
*truskawki,mrożone,domowe z zeszłego roku :3 lub inne owoce,bakalie-co tam chceta

Wszystkie składniki poza truskawkami mieszamy w jednej misce. Można oczywiście łączyć najpierw suche a potem dodać olej/mleko itd,ale ja olałam te ceregiele. Piekarnik musi być nagrzany do 180 stopni C. Foremki wypełniamy ciastem a na koniec wgniatamy w nie lekko truskawki. Użyłam mąki sojowej,ale można z niej zrezygnować na rzecz innych,albo zrobić 100% pszenne. Jeśli konsystencja ciasta będzie zbyt luźna-dodać mąki.
Pieczemy około 20-25 minut.
Nie urosły mi spektakularnie,a quinoa jakby lekko stwardniała.Co niezmienia faktu,że bardzo mi smakuje ten wypiek,a świadomość,że jest relatywnie zdrowy działa jak najbardziej na plus!
Skoro viva quinoa,to musi być Morrissey i jego pierwsza płyta <3, 'Viva hate' !

3 komentarze:

  1. a mnie pracownicy Gopal w Barcy nauczyli poprawnej wymowy :P.

    Babeczki interesujące muszę przyznać. Chyba skoczę w tygodniu po quinoa'ę :)

    Pozdrowienia Młoda! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Morrissey LOVE <3
    Choć w taką pogodę i w czasie sesji to tylko "Club Tropicana" (Wham!) i George Michel może poprawić mi humor :D btw George ma się już dobrze, bo trochę się o niego martwiłam ;) http://plotki.newsweek.pl/george-michael-mial-udane-swieta,86340,1,1.html

    OdpowiedzUsuń
  3. jaa,ale mi przypomniałaś,club tropicana jest ekstra!! taak,widziałam wzruszające video z przemową Dżordża,dobrze,że jest już zdrów :D a moja babcia go już przekreślała,ze 'na pewno ma AIDS' :p Maddy-pewnie znajdziesz lepsze przepisy,ale miałam taką ochotę na truskawki,że musiały tam wylądować.no nic,do nauki trza..pozdroo

    OdpowiedzUsuń