wtorek, 1 lipca 2014

wegańskie muffiny proteinowe



Jeśli (tak,jak ja), masz dosyć szejków białkowych w postaci szejków ;) - polecam wypróbowanie muffinów z dodatkiem odżywki białkowej. Przepisów na wykorzystanie odżywek serwatkowych jest sporo, ale o odżywkach roślinnych w kuchni pisze się raczej niewiele. Od znajomych mięsożerców i wegetarian wiem,że odżywki serwatkowe są tanie i smaczne ("a soja to dodatek" tjaa :). Być może tak jest,ale ja trafiłam na całkiem dobrą w smaku odżywkę sojową i stwierdziłam,iż nada się ona do wypieków. Sojavit jest według mnie bardzo niedobry i powodował u mnie odruch wymiotny po każdym treningu . Teraz już go nie kupuję w ogóle. Próbowałam raw odżywek od Sun Warriora-zaletą było to,że był to mix kilku odżywek w tym hempowej,jednak smak był mało przystępny , nie mówiąc o cenie... Pszeniczne białko od Ultimate Nutrition było jednak zbyt dużą dawką pszenicy, chociaż smak miało znośny. Najciekawszy smak i skład miała niewątpliwie odżywka od 4 Plus Nutrition. Taka mieszanka izolatów - m.in sojowego,grochowego, jednak niestety już wycofana ze sklepów stacjonarnych i chyba bardzo trudno dostępna w PL. Activ-lab daje radę jako tania i dość dobra wersja odżywki białkowej. Ale dziś bohaterem jest białko od Trec'a - sojowe, waniliowe o wdzięcznej nazwie smaku "vanilla sky". Białko to jest dobre gatunkowo oraz,co ważne przy regularnym suplementowaniu- ma niezły smak. Dlatego użyłam go do wypieku muffinów, chociaż obawiałam się,że porobią się grudy,jak to bywa przy odżywkach z soi. Wyszło..bardzo fajnie!
W temacie odżywek wegańskich, polecam odwiedzić stronę Vegan Workout, na której znajduje się krótki przegląd białeczek:)
a teraz przepis!

SKŁADNIKI
  • 1 szklanka mąki pszennej
  • 1/2 szklanki zmielonych na mąkę płatków owsianych
  • 1/2 szklanki mąki z pełnego przemiału / bądź jakiejkolwiek innej, której używacie do muffinów
  • 1 szklanka mleka roślinnego
  • 60g odżywki roślinnej
  • 1/2 szklanki cukru trzcinowego (można dać więcej cukru-kwestia gustu:)
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • 1/2 łyżeczki sody
  • 1/3 szklanki oleju kokosowego(akurat miałam na zbyciu, może być oczywiście rzepakowy)
  • 2 łyżeczki zmielonego siemienia lnianego zalane wrzątkiem (1/2 szklanki wody)
  • truskawki
  • wiśnie
  • kilka kropli aromatu waniliowego
 Ucieramy cukier z olejem,dodajemy mleko i gluta z siemienia. Suche składniki  mieszamy w osobnej misce, łączymy wszystko razem i dodajemy pokrojone owoce:) Można się bardziej bawić w kolejność składników, albo też zmieszać wszystko razem i tyle:D Przy tych muffinach ważne jest,żeby dobrze wymieszać naszą proteinę. Smacznegoo,waaaarrrrrr!

wtorek, 22 kwietnia 2014

Pesto z rukoli i buraczane kotlety

Ponieważ znalezienie wegańskiego pesto w zwykłym supermarkecie graniczy z cudem (kiedyś kupiłam jakieś zielone, ale nie pamiętam nazwy i nigdy więcej go nie widziałam), postanowiłam zrobić je samemu.
Pesto można zrobić z wieeelu rzeczy, ja dorwałam paczkę ładnej rukoli, którą z resztą bardzo lubię w każdej postaci.
Przepis jest prosty, można go modyfikować, chociaż tutaj prostota jest w cenie.



SKŁADNIKI

-100-125g rukoli (opakowania zwykle zawierają 125g)
-50-70g nerkowców albo orzechów włoskich
-2 łyżki soku z cytryny
-2 ząbki czosnku
-50-60 ml oliwy (niektóre przepisy mówią o kilku łyżkach oliwy, inne o 80ml,jeśli wolisz gęste pesto, dodaj mniej oliwy)
- mała łyżeczka soli
- łyżeczka pieprzu kolorowego lub czarnego

Wszystko blendujemy na gładką masę i gotowe:) Zamiast orzechów można użyć słonecznika, nie każdy też dodaje czosnku. Żeby jednak wyszło nam pesto, a nie przekombinowana pasta, nie dodawajmy zbyt wielu przypraw.


Kotlety buraczane



Słodkawe w smaku. I pieczone,a nie smażone!

SKŁADNIKI

-dwa buraki
-cebula
-dwie łyżki zmielonego siemienia lnianego
- 1/2 szkl. bułki tartej (opcjonalnie można dodać więcej,jeśli ciasto będzie za luźne)
- 1/4 szkl. oleju
- 4 łyżki mąki (może być pełnoziarnista)
- 1/2 szklanki prażonego sezamu
- 1/2 szklanki prażonego słonecznika
- sól, pieprz i opcjonalnie inne przyprawy (ja daję przyprawę bez glutaminianu sodu "Podlaska przyprawa do drobiu" czy też innej z tej serii)

Surowe buraki obieramy i ścieramy na tarce o grubszym oczku. Cebulkę siekamy i podsmażamy. Mieszamy wszystkie składniki w misce,łącznie z przyprawami. Formujemy kotlety i pieczemy je na papierze do pieczenia w piekarniku nagrzanym do 200 stopni przez 35 minut, obracając w połowie. I gotowe :) Posypaliśmy je łuskanymi ziarnami konopi z good-hemp.pl, które okazały się być smacznym dodatkiem do obiadów. Mają sporo białka i są źródłem kwasów Omega-3 i Omega-6.

niedziela, 13 kwietnia 2014

wegański omlet

Bardzo często ludzie nie rozumieją, dlaczego nie jem jajek. Klasycznie,pada pytanie,co jest złego w jedzeniu jajek, "przecież kury muszą je znosić,jak krowa dawać mleko". Mało kto wgłębia się w tajniki chowu przemysłowego,wiedzą najwyżej,że należy unikać jajek "trójek". Fakt,to te kury mają najgorzej,są jak maszyny do produkcji jajek. Żyjąc na bardzo ograniczonej przestrzeni, nie mogą zachować zdrowia psychicznego i fizycznego. Ale tak naprawdę, każde wykorzystywanie zwierząt do zapewnienia swoich potrzeb (subiektywnych bardzo często),jest złe. Wątpliwe jest również określenie "jajka od szczęśliwych kur"-po pierwsze,również i te kury są utrzymywane przy życiu jedynie dla zysku,nie znamy realiów większości ferm i eko gospodarstw z których bierzemy jajka.Ponadto mało kogo stać na kupno takich jajek,jeżeli już nie można zrezygnować z ich spożywania. Więc najlepszą opcją wydaje się być zupełna rezygnacja z jajek,bo przecież i na polu 'jajecznym' zdarzały się przypadki wymazywania oznaczeń na skorupkach,żeby sprzedać jajko trójkowe jako"ekologiczne" i "od babci". Zaprzestańmy więc uczestnictwa w tym procederze nakręcania interesu okupionego cierpieniem. Kury to bardzo inteligentne zwierzęta a jajka można łatwo zastapić innymi produktami,w przypadku ciast-siemieniem lnianym,mąką kukurydzianą,etc. Polecam zapoznanie się z kampanią JAK ONE TO ZNOSZĄ? Na stronie internetowej akcji znajdziecie więcej szczegółowych informacji na temat wykorzystywania kur,chowu przemysłowego i jego realiów oraz gotowania bez jajek :) Podzielcie się z rodziną informacjami,zwłaszcza przed wielkanocą,może uda się kiedyś zrobić bezjajeczne święta?
W darmowym ebooku z przepisami,możecie znaleźć przepis na wegański omlet,który podbił moje serce.
Dzielę się więc przepisem i opiniami !

SKŁADNIKI(na jedną porcję.Robiłam i trzy porcje,wystarczyło mniej więcej potroić ilość,jednak octu można dać trochę mniej)

-125g tofu naturalnego
-2 łyżki mąki pszennej
-1 łyżka mąki owsianej
-1 łyżeczka mąki kukurydzianej
-125 ml mleka roślinnego
-szczypta kurkumy
-szczypta soli
-1/3 łyżeczki soli czarnej
-szczypta cukru
-1 łyżka octu
-1/2 łyżeczki sody
-olej do smażenia

Tofu rozdrabniamy w misce widelcem,dodajemy sól,sól czarną cukier,kurkumę,mąki i mleko. Wszystko mieszamy. Na wierzch dajemy sodę,którą następnie polewamy octem(zajdzie reakcja,dzięki której omlet będzie pulchny i urośnie). Całość dokładnie mieszamy. Powstałe ciasto wylewamy porcjami na patelnię (dobrze rozgrzaną i raczej nie z ogromną ilością oleju). Smażymy obustronnie,lecz pierwsza strona powinna się smażyć chwilę dłużej.
Do omletu można dodać cebulki, papryki, można nie dodawać niczego 'extra',ale zjeść na słodko-z konfiturą.Ciasto nie powinno być ani zbyt luźne ani też zbite,jeżeli opanujemy smażenie do perfekcji,możemy zostać wiernymi  fanami wegańskich omletów albo i się od nich uzależnić,tak,jak ja:D
Istotne jest również użycie czarnej soli,która ma charakterystyczny,jajeczny zapach i smak.. :)



                                                                                    Tutaj pół omlet,pół jajecznica ;)
                   

czwartek, 10 kwietnia 2014

ciasteczka z mąki ryżowej

Co zrobić z mąki z ryżu brązowego? Zastanawiałam się nad tym chwilę,bo pierwszy raz w życiu,miałam ją w rękach. A, że do przesadnych fanów kuchni bezglutenowej nie należę (dlaczego? patrz tutaj),nie miałam w zanadrzu miliona przepisów "gluten free".
Kusiły naleśniki ryżowe,ale w końcu wybór padł na "ryżowe pieguski" z przepisu redeat.pl . Dokonałam jedynie małych modyfikacji,z racji tego,że nie miałam syropu z agawy. Użyłam jako zamienników cukru dark muscovado i syropu waniliowego.
Pozwolę sobie umieścić tutaj zmodyfikowany przepis na ciastka,które w finalnym smaku przypominały mi wypiek z.. kaszy manny :)
Nie wiem,jak zachowuje się mąka z brązowego ryżu w cieście naleśnikowym,ale ciasteczka wyszły ciekawie,są lżejsze,niż z mąki pszennej,chociaż struktura mąki ryżowej jest dość grudkowata. Być może,w pierwotnej wersji są delikatniejsze,bo mimo wszystko brązowy ryż jest twardszy,niż biały.Ale też i zdrowszy:)

SKŁADNIKI

- 300g mąki z brązowego ryżu
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- 1/2 łyżeczki soli
- 4 łyżki oleju z pestek winogron
- 6-7 łyżek czekoladowego mleka sojowego(może być każde inne roślinne)
- 2 łyżki zmielonego siemienia lnianego
- 2 łyżeczki octu jabłkowego
- kilka kropli olejku waniliowego
- 4 łyżki cukru dark muscovado
- 2 łyżki syropu waniliowego (takiego do kawy ;)
-50g czekolady gorzkiej

Mąkę,proszek do pieczenia i sól mieszamy w misce. Siemię lniane dodajemy do ciepłego mleka roślinnego i dobrze mieszamy,a następnie dodajemy do suchych składników. Dolewamy olej,ocet,cukier,syrop i olejek waniliowy. Wszystko traktujemy mikserem,ważne,żeby cukier równomiernie się rozprowadził. Formujemy ciasteczka na papierze do pieczenia,a na wierzchu każdego układamy czekoladę,dociskając delikatnie(można też dosypać pokrojoną w kostki czekoladę do całej masy-wersja dla leniwych ;) i dopiero potem formować ciastka.
Pieczemy około 20 minut w piekarniku nagrzanym do 150-160 stopni C.













poniedziałek, 20 stycznia 2014

tofurnik

Tofurnik ostatnio króluje w moim menu. Zawsze lubiłam serniki a po przejściu na weganizm tylko w jednym miejscu w Posen  pojawia się tofurnik- cza więc piec samemu. Babeczek i brownie już miałam dość,więc przyszła pora na "sernik".
Ta wersja pomimo,że pieczona-nie jest mega praco i czaso chłonna. Potrzeba tylko trochę tofu,dodatków i około godziny na pieczenie.

SKŁADNIKI
Masa "serowa"
  • minimum 500g tofu ( ja biorę trzy kostki tofu "Panda",jak ma być na bogato albo 3x Polsoja po 180g)
  • 1/2 szklanki mleka roślinnego
  • 1/3 szklanki oleju roślinnego
  • 1/3 szklanki cukru  (zmielony na puder będzie najlepszy)
  • sok z 1 cytryny lub limonki
  • 1-2 opakowania budyniu
  • 1/2 opakowania cukru wanilinowego
  • aromat waniliowy (lub inny oczywiście)
  • dodatki-jeśli lubisz bakalie w "serniku". Ja omijam rodzynki,bo robią się nieciekawe po upieczeniu,ale często dodaję skórki pomarańczowej,brzoskwinie
Spód-na szybko-z ciastek

  • 200g wegańskich ciastek-najlepiej kruszą się Digestive, Złotokłose,ale Oreo też dają radę.Tylko trzeba je pozbawić wnętrza:)
  • 4 łyżki margaryny lub oleju/tłuszczu kokosowego
Polewa

  • tabliczka czekolady rozpuszczona w kąpieli wodnej albo gotowa polewa-polecam deserową dr.Oetkera
Robimy!
Ciastka na spód kruszymy w naczyniu- na proszek-można do tego użyć blendera,ja ostatnio posiłkowałam się rozduszaczem do puree:D Jeśli ciastka są w solidnym opakowaniu,można je też potraktować tłuczkiem do mięsa.Ważny jest efekt-muszą być jak proszek. Podgrzewamy tłuszcz i dodajemy do ciastkowego pyłu,całość dobrze mieszamy i wykładamy dno formy. Jeśli mamy silikonową-nie trzeba jej samrować olejem. Jeśli klasyczną-no to wiadomo,smarujemy trochę olejem i obsypujemy mąką lub bułką tartą.Dopiero potem równomiernie kładziemy ciasteczkową warstwę.
Tofu otwieramy i kładziemy na płaski talerz.To etap pozbawiania naszego "sera" nadmiernej ilości wody. W tym celu,na kostkach kładziemy drugi talerz lub deskę i solidnie obciążamy. Po kilkunastu minutach zbędna woda pojawi się na dolnym talerzu a tofu możemy rozkruszyć do miski.
Do tofu dodajemy soku z cytryny/limonki, cukier i aromat. Traktujemy blenderem i miksujemy na gładką masę. Stopniowo dodajemy olej i mleko. Na koniec dosypujemy suchy budyń oraz bakalie lub owoce,jeśli chcemy ich użyć. Masa powinna być gładka,bez grudek. Sprawdzamy,czy jest wystarczająco słodka i przelewamy na ciasteczkowy spód.
Pieczemy przez około 40 minut(minimum) do godziny,w piekarniku rozgrzanym do 160- 180 stopni.
Ważne,żeby obserwować ciasto i zbyt często nie otwierać piekarnika,bo serniki i ich wegańskie odpowiedniki mają to do siebie,że opadają.
Gdy już wyciągniemy ciasto z piekarnika i wystygnie,rozrabiamy polewę.Czasami kładę owoce na wierzch,albo zamiast czekolady/polewy, używam galaretki.
voila!
Ps. Ciasteczkowe spody mają duży plus i duży minus zarazem. Plusem jest szybkość ich przygotowania,a minusem to,że lubią się kruszyć i zostawać w formie. Jeśli jednak dobrze rozwalimy ciastka i równomiernie wymieszamy z tłuszczem-pod wpływem tofu zbiją się w jedną masę. :)

piątek, 5 lipca 2013

u Wujka,czyli w Ojisanie

Był fajny post. Ale został zjedzony przez niewdzięczny internet,więc postaram się napisać od początku,chociaż oczywiście jest to ostatnia rzecz,którą powinnam teraz robić ;) Za trzy dni będę się starała uzyskać wyższe wykształcenie,tym samym powinnam siedzieć i się uczyć,taa :)
 Zacznę od przedstawienia nie całkiem nowego miejsca na gastronomicznej mapie Poznania,Ojisan (niegdyś "milk") Baru. Ojisan mieścił się na ulicy Szewskiej,po czym zniknął akurat wtedy,kiedy chciałam go odwiedzić. Dopiero koleżanka powiedziała mi,że ostatnio jadła dobre tofu i to właśnie w nowym Ojisanie.Restauracja ta mieści się na ul. 27 grudnia 9 w bramie i można ją znaleźć wypatrując białego banneru. Prowadzona przez Azjatów, nie jest miejscem stricte wegańskim ani nawet wegetariańskim. ALE (i tu pora na historyjkę). Kiedy postanowiliśmy z I. pójść coś zjeść na mieście,pomyślałam sobie,czemu by nie zajrzeć do Ojisanu?
To dwupiętrowy lokal ze sporym ogródkiem,z którego można podziwiać piękne,odrapane,poznańskie kamienice ;) W Ojisanie nie ma menu. Mówisz,co chcesz zjeść,czy ma być to ostre,łagodne,w wersji wege czy vegan. Zapytani o to,co byśmy chcieli zjeść,powiedzieliśmy,że cokolwiek wegańskiego. Rico, który jest tam kucharzem okazał się być zorientowanym człowiekiem i z radością oznajmił,że jego siostra jest weganką i robi jej jedzenie na osobnym woku,oleju itd, itp. Takie same zasady panują też w restauracji,w której pracuje :) Zaproponował nam tofu z ryżem,bo wg niego,to ryż najlepiej pasuje do tofu. Jednak to nie ryż jest hitem Ojisanu,a noodle. Ręcznie robiony makaron z sosem,kiełkami fasoli mung albo odrobiną warzyw naprawdę robi robotę! Jedzenie w Ojisanie jest robione "na widoku",parter to bar i kilka barowych krzesełek,a piętro stanowi antresola z czterema stolikami,plus wcześniej wspomniany ogródek.Także miejsca jest sporo. Po 15-20 minutach dostaliśmy dużą porcję tofu z warzywami, ryż i noodle <3 Ojisan jest elastyczny- chcieliśmy zjeść zupę. A zupy nie było. To jednak nie problem,bo po chwili dostaliśmy bulion z tofu i kapustą.Szybka zupa w sam raz do popicia ostrego tofu,które ani nie wypala wnętrzności,ani nie jest za słone-jednym słowem,jedno z lepszych,jakie miałam okazję jeść. W Ojisanie kręci się wielu Azjatów (jest to z pewnością miejsce spotkań społeczności chinskiej,koreańskiej).Pracują tam też dwie panie,które uczą się języka polskiego i proszą,aby składać zamówienia właśnie po polsku :) Z Paniami jest się ciężej dogadać,niż z Rico,który pomimo tego,że urodził się w Chinach,to mieszkał w Stanach i operuje świetnym angielskim. Dwie ciekawostki odnośnie najlepszej w Poznaniu miejscówy z tofu-do "zjadania" dostajesz zestaw tradycyjny, (europejski ;), czyli nóż i widelec,oraz tradycyjny w rozumieniu azjatyckim-czyli pałeczki. Od Ciebie zależy,czym będziesz operować spożywając swój obiad ;) Dodam tylko,że te pałeczki nie są jednorazowymi,ale lakierowanymi i zdobionymi,a tym samym ciężej jest nimi operować. Druga ciekawostka-do Ojisanu możesz wejść z własnym piciem.Czekam,aż zaczną podawać tradycyjne piwo albo herbaty :)
Rico podchwyciwszy temat weganizmu,powiedział,że planuje w niedziele lub soboty robić tylko i wyłącznie wegańskie wyżerki,na zasadach podobnych,jak te panujące przy naszych wegańskich,chuligańskich lunchach. Nie mogę się tego doczekać i z pewnością poinformuję,jak ten plan dojdzie już do skutku :) A jest na co czekać,bo Ojisan (czyli wujek), ma w swoich szeregach kucharza, który pracował niegdyś w wegańskiej restauracji i potrafi zrobić tofu na wieeele sposobów.
Aaa. Wybierając się do Wujka,przygotujcie się na wydatek rzędu 25 złotych za tofu z warzywami i noodlami/ryżem. Porcje są solidne i to dobrze wydane 25 PLNów,polecam :)



                                                            zupka i super łyżka <3

niedziela, 24 marca 2013

jest to jarmuż.

I obiad z niego stworzony. Mianowicie- danie na modłę szpinaku z makaronem.Podpatrzone trochę z bloga I can't believe it's vegan i lekko zmodyfikowane:) Przepis na " I can't believe " pojawił się prawie 1,5 roku temu,więc postanowiłam umieścić jarmuscha na moim blogu,bo warto to warzywo jeść:)
Jarmuż smakuje trochę jak nielubiana przeze mnie brukselka,aleeee jest bardzo zdrowy i dobrze się komponuje z czosnkiem,ziołami i makaronem. Nie jest super łatwo natrafić na niego,więc kiedy dostałam pół kilograma tej zieleniny,od razu wiedziałam,że trzeba będzie ją jakoś fajnie spożytkować. Potrzebne będą nam:
  • jarmuż (miałam opakowanie 500g)
  • kostka tofu
  • makaron (świderki,penne,co kto lubi i co kto ma),połowa opakowania
  • czerwona fasolka z puszki
  • spora garść orzechów włoskich i słonecznika
  • cebula
  • czosnek
  • pieprz,sól,gałka muszkatołowa,trochę curry,zioła prowansalskie
  • sos sojowy
  • olej
Jarmuż myjemy,osuszamy, odcinamy grube "nerwy". Na sporej patelni rozgrzewamy olej,smażymy na niej drobno posiekaną cebulę,czosnek i następnie dodajemy naszą zieleninę. Wszystko dusimy jakiś czas,żeby jarmuż był miękki.
W tym czasie gotujemy makaron i marynujemy lekko tofu w sosie sojowym i przyprawach. Na suchej patelni prażymy orzechy i słonecznik. Gdy orzechy nam się już uprażą,na tej samej patelni smażymy pokrojone w kostki tofu,a do jarmużu dodajemy odsączoną czerwoną fasolę.Jeszcze jakiś czas dusimy,dodając sól,pieprz,gałkę muszkatołową,zioła prowansalskie i trochę curry.
Całość podajemy posypaną prażonym słonecznikiem i orzechami.
PS.Tu też jarmużowy przepis :)