wtorek, 19 czerwca 2012

h8

Gdzieś już o tym pisałam..że jak jestem wkurwiona,idę do kuchni. Ręce przestają się trząść,a całe zło przechodzi na jedzenie.Żartowałam nawet,że ci,którzy potem je jedzą,mają niestrawności, albo inne,nieprzyjemne dolegliwości. Tym razem wkurwienie wyszło ze mnie trochę później. Za to całkiem się spieszyłam robiąc ten obiad. Nauka/próby i ogólne życiowe ogarnianie się.
A zrobiłam:

* bakłażana smażonego na patelni,posolonego,z ziołami prowansalskimi i czosnkiem <3
*kotlety sojowe,wiadomo
*kaszę jaglaną
*czerwoną fasolę z puszki(ehe,zrobiłam,podgrzałam w mikrofalówce i zaczęła strzelać w kosmos)
*sałatkę z rukoli (z własnego ogródka), z ziołami(bazyla,majeranek i coś jeszcze,też z własnego ogródka) z octem balsamicznym i przyprawami i pestkami dyni

a w tle notatki na jutrzejszy egzamin,Marks, Durkheim,Tönnies i inni panowie..



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz