wtorek, 20 grudnia 2011

Całkiem polaczkowy obiad i egzotik deser



Ok, miało być coś na masę-jest.Wariacja na temat fasolki po bretońsku,gulaszu i tym podobnych.Pożywne i dość ciężkostrawne,ale z całkiem konkretną ilością białka.
SKŁADNIKI:
*fasola typu jaś,namoczona na 12h-ilość..nie wiem,50 g suchej fasolki na 1 osobę? jakoś tak
*makaron razowy żytni
*dwa pomidory
*średnia cebula
*koncentrat pomidorowy,lub przecier pomidorowy(lepszy!)
*pół kostki wędzonego tofu
*olej do smażenia
*przyprawy:majeranek,sól,pieprz,papryka słodka,papryka ostra,przyprawa do gulaszu,tymianek,czosnek
Ponieważ fasolka musi po namoczeniu i tak dość długo się gotować-wstawiamy ją na gaz jako pierwszą. Te fasolki z puszki też są ok,ale zdają się być mniejsze,no a poza tym pół kilo jasia w markjecie/na rynku to wydatek rzędu 3 pln. Fasolę gotujemy w świeżej wodzie,nie w tej,w której ją moczyliśmy!! Musi gotować się w sporej ilości wody przez 40-50 minut.
Gotujemy makaron.Ja mam ciemny,bo jest bardziej wartościowy i ma ciekawy smak.
Cebulę kroimy na drobne kawałki,smażymy na oleju. Na tym etapie można dodać również świeży,pokrojony lub wyciśnięty czosnek.Jak cebula zrobi się szklista i złocista-dodajemy pomidory i koncentrat. Tofu kroimy na kosteczki i również wrzucamy na patelnię.Nie przesmażam go osobno,bo i tak jest dość aromatyczne.Wszystko ładnie dusimy na średnim ogniu,na koniec doprawiamy wg gustu.Majeranek jest wskazany,gdy robimy coś z fasolki,z wiadomych przyczyn. Na koniec, gdy nasza fasolka będzie już ready-dodajemy ją do sosu pomidorowego. Podajemy z makaronem. Takie danie można wzbogacić oczywiście papryką,czy innymi warzywami.Dzięki przyprawom i temu,że użyłam wędzonego tofu-całość smakowała całkiem "tradycyjnie" i jak solidne,zimowe danie.


Na deser prosty i zdrowy koktajl z mango i banana:
*1/2 mango
*1/2 banana
*200 ml mleka roślinnego (ja miałam sojowe)
*cukier (opcjonalnie,ja nie potrzebowałam go w ogóle)
Żadna filozofia-wsio umieszczamy w jednym naczyniu i traktujemy blenderem.Mało dojrzałe mango jest twarde i mikroskopijne jego kawałki nie zostały zmiksowane.Bardzo dobre i bardzo zdrowe,omnom

poniedziałek, 19 grudnia 2011

Muffiny z nugatem


I już po drugiej edycji Vegan Lunch'u. Tym razem było o nas jeszcze głośniej,bo ktoś dał cynę do WTK a i na gazecie.pl o nas napisali. Jednak i bez mediów nie narzekamy na brak zainteresowania. To fenomen poczty pantoflowej i fejsbuka,na którym to się reklamujemy. I w zasadzie poza 'reklamą' na blogach dziewczyn,to tylko fejsbuk informuje innych ludzi o poczynaniach naszego kru. Moc. Nie jest to dla mnie fenomen stricte pozytywny,ale widać,że docieramy do różnych ludzi,bo i rozpiętość wiekowa gości na naszym lunchu,na tej edycji,była o wiele większa,niż ostatnio.
Obiecuję,że następny post nie będzie tylko przepisem. Od dłuższego czasu mam zamiar napisać właśnie o dobrych inicjatywach w Poznaniu. Tych mniej i bardziej związanych z jedzeniem.Tymczasem-słodkie!
Znowu powrócę do internetu. Z pewnego forum dowiedziałam się,że w lidlu pojawił się 'koszerny' smakołyk. Mianowicie-nugat. Jest on chyba częścią akcji typu 'kuchnia włoska' ,'kuchnia amerykańska' i nie wydaje mi się,żeby na stałe zagościł na półkach,a szkoda. Produkowany jest u naszych zachodnich sąsiadów i ma postać bloku (150g),który można łatwo pokroić na mniejsze kawałki. Kosztuje 6 pln.
Za pierwszym razem jadłam go ot,tak,do kawki,czy tam czegoś. Tym razem postanowiłam wykorzystać go do babeczek..Szukałam przepisów na nugatowe ciasta i tym podobne,ale nic ciekawego nie znalazłam. Więc zdałam się na swoją intuicję. Siora podsunęła mi pomysł,żeby kawałki nugatu obtoczyć w mące,jak bakalie dodawane do ciast. Warto w tym miejscu powiedzieć,że nugat po chwili trzymania w ręce-rozpływa się. Miałam więc spore obawy,czy całkowicie nie rozpłynie się w środku babeczki..ale wyszło elegancko!
SKŁADNIKI
*1 szklanka mleka roślinnego
*1/2 szklanki oleju
*1/2 szklanki cukru trzcinowego
*1,5-2 szklanki mąki pszennej
*1 łyżeczka proszku do pieczenia
*1/3 łyżeczki sody(opcjonalnie)
*troszkę aromatu do ciasta
*2 pełne łyżki (albo i więcej) skórki pomarańczowej
*pół kostki nugatu,pokrojonej na kwadraty-obtaczamy je w mące

Robimy muffiny,dodając składniki (poza nugatem) do miski, zasadniczo kolejność jest obojętna,ważne,żeby dobrze wsio wymieszać.Muffiny moża zrobic tak naprawdę ze wszystkim,co macie pod ręką,tylko,żeby nie gryzło się z nugatem. Ja miałam trochę skórki pomarańczowej diy i padło na nią. Wcześniej nagrzewamy piekarnik do 180-190 stopni. Ważne,żeby był dobrze nagrzany. Napełniamy foremki (ja mam silikonowe-rządzą) mniej,niż do połowy ciastem. Sprawnie obtaczamy kawałki nugatu w mące i kładziemy na środek foremki nie dociskając. I przykrywamy resztą ciasta,gdzieś tak do 3/4 wysokości foremki. Taki mam sposób na 'wstawianie' nadzienia,czy to dżemu,czy kawałków czeko 'do środka' muffinów.Wtedy ani od spodu specjalnie nic nie wycieka,ani nie tworzy się gejzer,choć różnie z tym bywa. Pieczemy 20-25 minut. I nie jemy od razu,bo nugat jest mega gorący ;)
Czekamy,aż ostygnie.i tyle! :)

piątek, 9 grudnia 2011

tahini diy



Pasta na bazie sezamu.Niezbędna,jeśli chcemy zrobić hummus.Podstawa wielu dań,jej słoik kosztuje w eko sklepach ponad 10 pln. Można ją zrobić samemu,potrzebny jest nam tylko sezam,olej,piekarnik i dobry blender :)
SKŁADNIKI:
*sporo sezamu,ponad 50g
*kilka łyżek oleju/oliwy
Na początku prażymy sezam na patelni,albo w piekarniku. Wysypujemy sezam równomiernie na blachę i wkładamy do nagrzanego (nawet 100 stopni wystarczy) piekarnika na 8-10 minut. Ziarna staną się złociste,niektóre mniej,inne bardziej,ale przede wszystkim "puszczą" olej. Prażenie/podpiekanie nie jest konieczne,ale po pierwsze ułatwi pracę blenderowi(ziarna będą bardziej miękkie),po drugie-doda aromatu naszej tahinie.
Przestudzony sezam wsypujemy do miski,dodajemy oleju/oliwy. I blenderujemy! Trzeba to robić przez kilka minut,dodając więcej oleju,jeśli będzie taka potrzeba. Voila!

wtorek, 6 grudnia 2011

muffiny limonkowe



Uwielbiam piec muffiny. Doszłam do takiej wprawy w robieniu ich,że proces przygotowywania składników,robienia ciasta,zajmuje mi maksymalnie 15 minut.Do tego doliczyć trzeba 25 minut pieczenia i mamy coś słodkiego.Często coś z niczego! Ostatnio, u znajomych, robiłam z pomocą koleżanki ciasto "na wodzie",czytaj -najprostsze ciasto z kakao,skipowym cukrem,resztką gorzkiej czekolady.Najlepsza rzecz na domówce o drugiej w nocy. No,ja wiem,że by się coś "konkretnego" do piwa przydało,ale jeśli w szafkach zalegało tyle cukru pudru i pięciolitrowy baniak hasiokowego oleju,to ciasto aż samo prosiło się o "wyprodukowanie" :)

Wczoraj,(a w zasadzie to już dzisiaj,bo w nocy),postanowiłam upiec drobny prezent dla każdego z domowników.Muffiny limonkowe! W lodówce zalegały limonki,w tym jedna bardzo zmęczona życiem. Trochę improwizowałam,w mojej biedzie nie ma ostatnio innego,niż czekoladowe,mleka sojowego,więc siłą rzeczy muffiny mają lekko kakaowy posmak.
SKŁADNIKI:
*1/2 szklnaki oleju
*1 szklanka mleka roślinnego (miałam czekoladowe-sojowe)
*1,5 szklanki mąki (użyłam 1 szklanki mąki pszennej i pół żytniej)
*1/2 szklanki cukru trzcinowego
*1 łyżeczka proszku do pieczenia
*sok z 1/2 limonki
*starta skórka z całej limonki
*1/2 łyżeczki sody (opcjonalnie)
*szczypta soli
*garść płatków czekoladowych do dekoracji ciast (z gorzkiej czekolady,do dostania w biedzie)

Można suche produkty łączyć w jednej misce,mokre w drugiej,ale ja wszystko zmieszałam w jednym naczyniu,kolejność nie gra roli :) Najlepiej jednak proszek do pieczenia i sodę wcześniej połączyć z mąką. Dobrze wymieszać,jeśli jest zbyt kwaśne-dodać cukru trzcinowego,albo waniliowego. Zastanawiałam się,czy nie dodać jakiegoś olejku,ale postawiłam na naturalny aromat limonki.

Pieczemy około 20-25 minut w 185 stopniach pana Celsujsza.
Aaa! Całość polałam lukrem zrobionym z soku z limonki i cukru pudru.

poniedziałek, 5 grudnia 2011

Dhal z mango



Można kochać tofu.Awokado.Ja do zestawu ulubionych wegańskich pyszności dodaję mango. Na początku spróbowałam suszonego,ale moim faworytem jest to niepoddane żadnej obróbce termicznej,czy jakiekolwiek innej.Pjur nejczer.
Tym razem,na blogu "Więcej yofu!" trafiłam na ciekawy przepis,mianowicie dhal z..mango.Dhal może być z fasoli,grochu i przede wszystkim z soczewicy. Czerwona soczewica świetnie się rozgotowuje i chyba jest łagodniejsza dla mojego żołądka :) Przepis trochę zmodyfikowałam,ze względu na brak prawdziwego imbiru.Dodałam zaś cienki makaron ryżowy,który zalegał już jakiś czas w szafce.
SKŁADNIKI:
*łyżeczka sproszkowanego imbiru
*średnia cebula pokrojona w kostkę
*duży ząbek prawdziwego(nie made in China) czosnku-pokrojony na kawałki
*3/4 łyżeczki przyprawy chilli
*1 mango pokrojone w kostkę
*80-100g czerwonej soczewicy
*500 ml bulionu warzywnego
*1/2 łyżeczki zmielonej kolendry
*kilka goździków
*1 łyżeczka kurkumy
*1/2 łyżeczki kminu
*1 łyżeczka słodkiej papryki suszonej
*spora szczypta cynamonu
*skórka z 1/2 limonki
*2 łyżki wiórków kokosowych
*sól

W garnku rozgrzewamy łyżkę oleju,dodajemy imbir,cebulę,czosnek i chili.Smażymy przez 5 minut,ciągle mieszając,bo przyprawy lubią przywierać.Dodajemy soczewicę i podsmażamy przez minutę.Do tego dodajemy bulion, połowę pokrojonego mango i resztę przypraw.Gotujemy na małym ogniu przez około 20 minut,żeby soczewica się rozgotowało. Do garnka należy zaglądać i od czasu do czasu można podlać całość małą ilością wody.
Na patelni rozgrzewamy 1/2 łyżki oleju i prażymy na nim wiórki kokosowe.Dodajemy do nich skórkę z limonki i sól. Będzie to posypka na naszą zupę.
Zupę podajemy z pozostałą połową mango.

A w tle 108,chociaż krysznowcy nie jadają czosnku,ani cebuli!

niedziela, 4 grudnia 2011

RACUCHY BANANOWE


I tak,przyszła pora na śmielsze eksperymentowanie z drożdżami.
Moja babcia zawsze mówiła,ze ciasto drożdżowe trzeba dobrze wyrobić,a wiem,że nie rzucała słów na wiatr,bo za każdym razem solidnie "męczyła" wszelkie drożdżowe ciasta.Wręcz wyżywała się na nich ;) Generalnie, zasada z drożdżami jest jedna-lubią ciepło.Jeśli robisz ciasto drożdżowe na rogaliki,etc; to również należy pamiętać o solidnym wyrobieniu go. Rzadko kiedy sięgałam po suszone drożdże,(chociaż, dla wielu są sporym ułatwieniem),więc i dzisiaj korzystam z tradycyjnej wersji.
Racuchy robiłam dwukrotnie w przeciągu tygodnia i wszystkim,którzy mieli okazje ich spróbować-bardzo smakowały. Można podawać je z cukrem,wszelkiego rodzaju dżemami, syropami,sosami (ja miałam malinowy). Najlepiej wypadały chyba z cukrowym syropem (Golden syrup z Marks n Spencer).Pewnie dlatego,że jest najsłodszy i niezbyt zdrowy ;) W oryginalnym przepisie z puszka.pl zostały użyte 4 banany. Ja jednak miałam tylko 3 w porywach,ale większa ilość jak najbardziej wskazana!
SKŁADNIKI:
* 3-4 dość dojrzałe banany
*1/3 paczki świeżych drożdży
*1 szklanka mleka roślinnego
* 1/2 szklanki ciepłej wody

*ok. 3,5 szklanki mąki pszennej
*2 łyżeczki cukru waniliowego
*2 łyżki cukru trzcinowego
*kilka kroplek aromatu waniliowego(opcjonalnie)
*2-3 płaskie łyżeczki soli

* do smażenia-olej

Na początek-zaczyn.Drożdże rozpuszczamy w naszej 1/2 szklanki ciepłej wody.Woda nie powinna być gorąca,ale wyczuwalnie ciepła.Zaczyn mieszamy z 1(bądź dwoma,jeśli mamy w sumie 4 banany) zmiksowanym bananem. Odstawiamy całość w relatywnie ciepłe miejsce na 15 minut,żeby drożdże wyrosły.
W misce łączymy ze sobą suche składniki,mleko(które również nie może być zimne,bo drożdże nie wyrosną!),aromat waniliowy i zaczyn. Mieszamy wszystko dokładnie ręcznie,lub mikserem.Dodajemy pozostałe dwa banany zmiażdżone widelcem (nie za dokładnie,fajnie jest trafić na większy kawałek banana w gotowym racuchu). Ciasto znów odstawiamy,na 20 minut.
Smażymy na średnim ogniu,nakładając ciasto na patelnię za pomocą łyżki i spłaszczając je trochę(inaczej bedą za grube i niedosmażone!). Gdy ciasto z brzegów nie będzie już surowe,można racucha obrócić,aby się nie spalił. Olej powinien być dobrze rozgrzany.
voila!